Awaria uczuć – Joanna Kruszewska. Recenzja

Awaria uczuć zdarza się nawet w najlepszych związkach i z różnych powodów. Ale czy każdą da się usunąć? Joanna Kruszewska wystawia swoich bohaterów na próbę, zmuszając ich, by dojrzeli. Po prostu.

Lubię, kiedy fabuła ocieka realizmem, a sztucznością nie emanują ani poszczególne wątki i ich rozwój, ani dialogi bohaterów. Joanna Kruszewska znów udowadnia, że proste historie, które mogłyby przytrafić się każdemu, to najlepszy pomysł na książkę. W „Awarii uczuć” prawdziwych problemów co niemiara.

Oto bowiem okazuje się, że niczego nie można być pewnym, a życie może przekoziołkować w jednej chwili. Na własnej skórze przekonuje się o tym Matylda, która w mig traci nie tylko pracę, ale też mężczyznę swojego życia, który nie potrafi stanąć na wysokości zadania i podjąć odpowiedzialnej decyzji.

Mimo problemów, które spadają na kobietę, ma oparcie w rodzicach i dawnym chłopaku, który o niej wciąż myśli i daje jej odczuć na każdym kroku, że nie jest mu obojętna. Joanna Kruszewska nie byłaby jednak sobą, gdyby polukrowała tę opowieść, wieńcząc ją tanią literacką wisienką na torcie. Poza tym happy end, jeśli już ma się zdarzyć, to w cenie dla czytelnika jest ten nieoczywisty. W jaką stronę zmierzy ta historia?

Zanim poznamy finał „Awarii uczuć”, autorka zmusi nas do śmiechu, łez i próby rozwiązania sytuacji razem z główną bohaterką. Nic tu nie jest proste, a nawet jeden najmniejszy gest może zmienić wszystko. Tylko czy zawsze warto go wykonać?

Joanna Kruszewska, „Awaria uczuć”, Replika 2020

Posted on 25 czerwca 2020, in Recenzje książek and tagged , , , , , . Bookmark the permalink. Dodaj komentarz.

Dodaj komentarz