Zostań do rana. Agnieszka Krakowiak-Kondracka. Recenzja

Jak zacząć na nowo żyć, kiedy coś się skończyło? Jak uwierzyć w siebie? I czy wciąż jeszcze warto? „Zostań do rana” Agnieszki Krakowiak-Kondrackiej to historia doskonale poukładana i tak realna, że kołacze się w głowie jeszcze jakiś czas po skończeniu lektury.

Książka Zostań do ranaPoczątkowo fabuła zakrawa na sztampę, ale czułam, że to tylko pozorny falstart. Agnieszka Krakowiak-Kondracka ma bowiem tak dobre literackie pióro, że nie mogłaby pójść w banał. Baśkę poznajemy w dość podłym dla niej czasie. Porzucona przez męża, okradziona nie tylko z jego uczuć, ale też projektu. I pozostawiona sama sobie na wsi, gdzie mieli budować wspólne szczęście. Wszystko jednak się poplątało, a kobieta musi zacząć praktycznie od zera. Aby jednak tak się stało, coś powinno w niej pęknąć. Czy zmiękczy ją gromada psów, które przygarnęła, a które są tak samo pokiereszowane przez los? Czy spojrzy przychylniej na byłego recydywistę, który też szuka swojego miejsca?

Realizm fabuły, którym Agnieszka Krakowiak-Kondracka kupiła mnie w książce „Cudze jabłka” tutaj również jest namacalny. Dlatego ta opowieść odbiega od klasycznego chic litu. Autorka nie tworzy na siłę wątków, które potem trzeba nagle sklejać, by narracja się nie rozjechała. W „Zostań do rana” każdy element jest po coś.

To książka o oswajaniu – siebie, nowej rzeczywistości i drugiego człowieka. O zaufaniu – tym, które tracimy w mig i tym, które mozolnie próbujemy zbudować. O sile i próbie jej znalezienia w sobie. I wreszcie o pozorach, za którymi zawsze kryje się druga warstwa. Trzeba tylko chcieć ją odkryć. „Zostań do rana” to mądra opowieść o trudach życia, których nigdy nie należy traktować jako końca wszystkiego. Najczęściej to dopiero początek. Ale dojście do takiego wniosku zawsze wymaga czasu. I warto go sobie dać, by znów się uśmiechnąć do losu. A wtedy ten na pewno uśmiechnie się też do nas.

Agnieszka Krakowiak-Kondracka, „Zostań do rana”, Wydawnictwo Literackie 2017

Premiera książki 26.10.2017 r.

Posted on 18 października 2017, in Recenzje książek and tagged , , , , , , , . Bookmark the permalink. 1 komentarz.

  1. Przyznam, że sięgnęłam po powieść „Zostań do rana” z obawami – czy aby nie okaże się, że to kolejne na polskim rynku niepoprawne romansidło?
    Spotkała mnie jednak miła niespodzianka, gdyż Agnieszka Krakowiak-Kondracka nie poszła na łatwiznę i przygotowała dla czytelników kilka fabularnych niespodzianek, które sprawiły, że lektura była lekka i przyjemna, ale nie banalna.

    Niektóre wydarzenia są przewidywalne, ale nie psują one przyjemności czytania. Zwłaszcza że autorka potrafi wywieźć czytelnika w pole – gdy wydaje się, że zaraz nastąpi słodkie rozwiązanie albo wyznanie uczuć, z chwilę dzieje się akurat coś innego.

    Trudno nie polubić głównej bohaterki, Baśki, która po rozwodzie została sama w domu położonym może i malowniczo, bo w świętokrzyskiej głuszy, ale jednocześnie oddalonym nawet od małego, prowincjonalnego miasteczka.
    Rozstanie z wiarołomnym mężem złamało kobietę i pozbawiło wiary w siebie. Wydawać by się mogło, że Barbara powoli odnajduje szczęście w opiekowaniu się bezpańskimi psami, jednak niepokój o szybko topniejący stan konta na pewno jej w tym nie pomaga.
    Gdy na drodze bohaterki niespodziewanie pojawiają się dwaj mężczyźni, robi się jeszcze więcej zamieszania. W dodatku w życie Baśki nagle wkracza jej energiczna matka. To zdecydowanie za wiele nawet dla tak tolerancyjnej kobiety jak młoda pani architekt teraz będąca samozwańczą właścicielką schroniska dla czworonogów.

    Losy głównej bohaterki i jej starych oraz nowych znajomych śledzi się zaciekawieniem, zwłaszcza że życie wciąż piętrzy problemy i rzuca kłody pod nogi.
    Jak jednak twierdzi matka Baśki, nawet z podarowanych kwaśnych cytryn można zrobić słodką i smaczną lemoniadę.
    I ten optymistyczny ton zdaje się unosić nad całą akcją, która wcale nie jest tak prosta i oczywista, jak mogłoby się wydawać na początku lektury.

    „Zostań do rana” to powieść wzruszająca, ale i tchnąca optymizmem, życiowa, nieprzesłodzona i wiarygodna.
    Ubarwiają ją epizody dotyczące przygarniętych psiaków, najczęściej skrzywdzonych przez ludzi, oraz wątek kryminalny, który również przynosi niespodziewane rozwiązanie i odsłania sporo prawdy o jednym z bohaterów.

    Czyta się tę powieść przyjemnie, także dzięki lekkiemu stylowi – to bardzo dobra lektura na szarą jesienną aurę, deszczowe wieczory (i nie tylko). BEATA IGIELSKA

Dodaj komentarz