Ja, kochanka – Karolina Wilczyńska. Recenzja

Kim naprawdę jest kochanka? Czy zawsze to „ta druga”? A może to po prostu ta, która kocha, a której nie jest dane stworzyć związku z różnych powodów. I nie zawsze jest nim żona. Taki temat wzięła na warsztat Karolina Wilczyńska. Z jakim skutkiem?

Książka Ja kochankaNie podejmuję nawet próby sklasyfikowania książki „Ja, kochanka”, bo wymyka się ona sztywnym ramom. Zresztą wcale nie czuję potrzeby, by ją zaszufladkować. Muszę za to rzec kilka słów o konstrukcji, sposobie narracji i o tym, w co uderza ta niepozorna książka.

Przede wszystkim dobrym zabiegiem było stworzenie bohaterki w typie everywoman – bezimiennej, ale zdefiniowanej przez uczucia. Takiej, z którą z pewnością w mniejszym lub większym stopniu utożsami się wiele kobiet. Narracja jest nieco poszatkowana. Przeskakuje od wspomnień do teraźniejszości, od myśli do myśli. Na największej huśtawce są tutaj jednak emocje – od miłości i pożądania, przez tęsknotę, aż po podstępną zazdrość. A wszystko to w różnych proporcjach, jednak z ogromną siłą rażenia. Tak skonstruowana fabuła przykuwa uwagę. Mnie osobiście takie zabawy literackie bardzo satysfakcjonują.

Można próbować zrozumieć bohaterkę książki „Ja, kochanka”. Można ją negować. Można też popatrzeć na tę historię jako na przykład osobliwego układu, w którym choć jest miłość, to nie ma odwagi, by stworzyć związek. Dzięki książce Karoliny Wilczyńskiej zachwianiu ulega nie tylko definicja kochanki, ale też jej stereotypowe wyobrażenie. Kochanką może czuć się bowiem każda kobieta, która potrzebę miłości realizuje w taki sposób jak bohaterka. I jeśli syndrom wiecznej niepewności i tęsknoty ją satysfakcjonuje, to tylko i wyłącznie jej wybór. Co zrobisz, jeśli życie napisze taki  scenariusz właśnie Tobie?

Karolina Wilczyńska, „Ja, kochanka”, Czwarta Strona 2016

Posted on 12 Maj 2016, in Recenzje książek and tagged , , , , , , , , . Bookmark the permalink. Dodaj komentarz.

Dodaj komentarz